środa, 27 marca 2013

Kartka z pamiętnika. - Pierwsza


Karina
          " Zastanawiało Cię kiedyś, jak czuje się kobieta, którą pozbawi się jej całej esencji? Kiedy całe jej ciało, przepełnia jeden wielki ból, który niczym jest jednak, przy bólu jaki odczuwa sobą emocjonalną.
Nie?
To przykre.
Bo widzisz, to jest tak, jakby wszystko co jasne, zniknęło z powierzchni ziemi, a to co ciemne, stało się ciemniejsze, mroczniejsze, bardziej złe... Nie ma już przyjaźni, ciepła i miłości.
Tylko ból.
Pustka.
Czy każda potem podnosi się tak jak ja? Nie wiem. Naprawdę nie wiem.
Ja jednak dostrzegłam małe światełko w całej tej beznadziejności. Delikatny dotyk, kojarzący się z muśnięciem motyla. Dotyk dziecka, którego notabene czuć jeszcze nie powinnam.
Pewnie wiele powie, że to z mojej strony najgorsza decyzja jaką mogłam podjąć, bo to dziecko będzie mi przypominać o tym co się stało. Ale ja zapytam inaczej:
  • Czy to ono samo, prosiło się na świat?!
  • Czy to ono samo, chciało być tak poczęte?! I wreszcie...
  • Czy to ono samo, nie ma prawa decydować o swoim życiu?!

A ja, jako matka - czy mam prawo zabić to maleństwo, które rozwija się w moim wnętrzu?
  • Które już teraz, jest moim dzieckiem.
  • Które już teraz, karmi się tym, co mu daję.
  • Które już teraz, żyje!

Powiedz mi, mogłabyś? Mogłabyś zabić coś, co jest częścią Ciebie? Bo ja nie potrafię.
Drogi pamiętniku, zwracam się bezpośrednio do Ciebie na końcu. Dla mnie jesteś kobietą, odbiorcą moich myśli i uczuć. Tobie powierzyć mogę każdą tajemnicę.
I kiedyś dostanie Cię moje dziecko. Przeczyta - co tu napisałam.
A kiedy zapyta czy żałuję, odpowiem prosto:
Nie.
Bo jak, mogłabym żałować -
  • że dałam życie, nowemu człowiekowi,
  • że pokochałam, niewielką istotę, która była dla mnie wtedy wszystkim co miałam,
  • że... Kiedy dowiedziałam się o jej istnieniu, już na zawsze zagościła w moim sercu.

Boże, proszę Cię o jedno: Nie dopuść nigdy, by moje dziecko czuło się tak upodlone. By zatraciło siebie.
A może dopuść...
Bo jeśli zaraz potem, odkryje takie piękno jakie ja odkryłam w sobie, znajdzie takie pokłady miłości o jakich ja nie miałam pojęcia...

Boże, miej je w opiece.

Wybierz inną drogą, niż taką - jaką Wybrałeś dla mnie. "


O nic nie pytaj. Poczuj.

poniedziałek, 18 marca 2013

Krzyk.

                    Twoje dłonie spokojnie spoczywają na kołdrze. Obok szpitalnego łóżka, stoją Twoi rodzice i Brat, a nad nimi niczym kat mający dokonać wyroku - lekarz.

-Niestety, incydent przez który Pani się tu znalazła... Będzie miał następstwa. - Widzisz zdezorientowaną minę ojca, coraz większe oczy matki - napełniające się łzami i minę Michała mówiącą klarownie, że jest w stanie zabić.

-Zgodnie z prawem, może Pani dokonać aborcji. - W momencie kiedy padają te słowa, wszystkie cztery pary oczu, zwracają się w Twoją stronę. A Ty? Ty jakby bezwiednie, kładziesz dłoń na swoim płaskim brzuchu, poruszasz na nim delikatnie palcami, oczami wyobraźni widzisz jak powoli się zaokrągla.

-Nie. - Twój głos, tak rzadko używany - bo nadal rozmawiasz tylko z Michałem, zaskakuje wszystkich.

-To moje dziecko. Tylko moje. - Mówisz to z naciskiem na dwa ostatnie słowa, widzisz jak matka chce protestować, jak ojciec blednie. Nie masz siły spojrzeć na Brata.

-Mamo, a Ty? Mogłabyś je zabić? - Pytasz z niespotykanym - jak na siebie spokojem, odwracając od niej wzrok. Ponownie kierujesz go na swój brzuch. Czujesz jak łóżko ugina się pod czyimś ciężarem.
Palcami Michał podnosi Twoją głowę do góry - tylko na Jego dotyk, nie reagujesz obrzydzeniem.

-Kara? Jesteś tego pewna? - Widzisz w  Jego spojrzeniu wiele sprzecznych emocji, ale to co jest najwyraźniejsze to wiara w Ciebie, w Twoją decyzję i absolutne się z nią pogodzenie.

-Tak Michał. Jestem. - Mówisz cicho, na co Jego dłoń ląduje na Twojej.

-Będę wujkiem. - Mówi wesoło, chociaż wiesz że to tylko maska. Że On mówi to specjalnie, bo przecież nie cieszy Go to, co Ci się przytrafiło. Tylko... Wiesz, że jako jedyny zaakceptuje każdą Twoją decyzję bezwarunkowo, tak jak zrobił to teraz. I zawsze będzie przy Tobie. Tuż obok.
Obdarzasz wszystkich obecnych w Twojej szpitalnej sali, nieśmiałym uśmiechem i już wiesz, że to co się wydarzyło nie ma najmniejszego znaczenia.


  • Bo już teraz - kochasz dziecko które nosisz w sobie.
  • Bo już teraz - nie pamiętasz tego co zostało Ci zrobione.
  • Bo już teraz - masz świadomość bliskości, najlepszego Brata na świecie. 


Uważam, że nie wyszło. Pewna osoba jednak, z uporem maniaka suszy mi łeb, że jednak tak. 
Powiedzcie mi, ale szczerze: Co o tym sądzicie? 

poniedziałek, 11 marca 2013

Szał.

                 Cichy szmer, głośny gwar... Pośpiech, spowolnienie... Tłumy, pustka...
Stojąc na środku chodnika, czując jak powoli przemakasz. masz w głowie tylko to. 

Jeden oddech, drugi... Organizm nie chce się poddać, choć Twoim zdaniem - powinien. 
Przechodnie mijają Cię, bezczelnie gapiąc się na to jak wyglądasz. I nikomu, absolutnie nikomu nie przychodzi do głowy, że może to wcale nie Twój wybór. 

Czujesz jak Twoje dłonie drżą. Jak słone krople łez, mieszają się z kroplami deszczu. 
Czujesz dotyk...
Odwracasz się z gwałtownością, o jaką się nie podejrzewałaś. Obok stoi mężczyzna, z zatroskanym spojrzeniem. 
Ty widzisz w nim jednak tylko jedno - zło. 
Cofasz się o krok, On zaskoczony unosi brwi, a jego wyciągnięta dłoń nadal "wisi" w powietrzu.

-Hej? W porządku? - Słyszysz Jego głęboki i kojący głos i masz ochotę wpaść w Jego ramiona i płakać. Miast tego, odwracasz się na pięcie i uciekasz przed siebie. 

                Wpatrujesz się w białą, szpitalną ścianę. 
  • Jesteś tu, bo zostałaś zgwałcona. 
  • Jesteś tu, bo pochorowałaś się po tym,  jak cała przemokłaś. 
  • Jesteś tu, bo masz depresję. 

                Nikt nie może Cię dotknąć. Nikt nie może się zbliżyć. 
Wciąż uparcie milczysz, a jedyne na co masz ochotę to silne ramiona brata, który:
  • po dwóch dniach, 
  • po podróży na złamanie karku,
  • po grubej awanturze ze swoim pracodawcą,
wpada do Twojego szpitalnego pokoju. Wtedy On, jako pierwszy może Cię objąć. 
I wtedy znowu zaczynasz płakać.
I mówisz. 
Opowiadasz o tym, jak zostałaś pozbawiona cnoty. 
Opowiadasz o tym, jak została poczęta Twoja córka. 
  • I nie masz pojęcia, że nigdy jej  nie wychowasz, bo zrobi to Twój  brat. 
  • I nie masz pojęcia, że kiedyś to właśnie On, znajdzie jej ojca. 
  • I nie masz pojęcia, że pierwszy oddech Twojej córki, będzie Twoim ostatnim. 



Po latach, Szelma wraca.
Szelma wraca z nigdy nie skończoną historią. 
Tak drogie Panie, historią, która wbrew pozorom ma siatkówkę w tle.