- Byłaś dziewczynką.
- Małą dziewczynką.
- Żyjącą w idylli dziewczynką.
Wstajesz powoli i przyglądasz się swojemu odbiciu w lustrze zawieszonym na drzwiach szafy, Twój brzuch już lekko zaokrąglony, oczy wyrażające niezmierną czułość, kiedy to właśnie na nim skupiasz swoje spojrzenie, dłonie które przestały w końcu drżeć na myśl o wyjściu z domu na samotny spacer.
Naciągasz na siebie szlafrok i schodzisz na dół, gdzie już urzęduje Twoja mama, całujesz ją w policzek i siadasz przy kuchennym stole by napisać się herbaty.
-Pamiętasz o urodzinach Michała? - Rzuca Twoja matka, a Ty oderwana od swoich myśli uśmiechasz się szeroko.
-Jasne. Nawet mam prezent! - Twoja rodzicielka kręci tylko głową, zna doskonale Ciebie, jak i Twojego brata i chyba już wie, że nie ma co liczyć na zwykły prezent w postaci kompletu pościeli.
Goście Twojego brata, kręcą się po salonie. Śmieją w mniejszych grupkach, wznoszą toasty, w końcu decydujesz się że już pora, podchodzisz do odtwarzacza DVD i w porozumieniu ze swoją bratową, prosicie o ciszę. Ta zalega już po chwili, a Ty przyciskasz "play" na pilocie.
Na ekranie pojawia się film, jego tytuł brzmi:
" Nigdy nie opublikowane materiały o Michale Winiarskim. "
Czujesz na sobie wzrok swojego brata i uśmiechasz się szeroko w Jego stronę.
Co chwilę ludzie dookoła wybuchają śmiechem, widząc Michała z miską Oliwierowej owsianki na głowie, albo słysząc Jego dziki śpiew pod prysznicem.
-Najlepszego braciszku! - Krzyczysz po zakończeniu filmu, na co zostajesz nagrodzona gromkimi brawami.
-Dobrze, że ja nie mam takiej siostry! - Słyszysz gdzieś obok, łamaną angielszczyznę. Odwracasz się w stronę kolegi Michała.
-Przyznaj że mu zazdrościsz! - Młody chłopak uśmiecha się szeroko.
-Wcale nie, wtedy nie mógłbym Cię podrywać. - Jego pewność siebie Cię peszy, odwracasz się przodem do niego i naumyślnie naciągasz lekko bluzkę prezentując swój niewielki jeszcze, ale wszystko mówiący brzuszek. Teraz to on się peszy.
-Ja... - Śmiejesz się pod nosem i odchodzisz, zostawiając go samego.
Dochodzi północ, siedzisz na kanapie pomiędzy Mariuszem, a Michałem i słuchasz ich przekomarzań. Śmiejesz się do rozpuku.
I wtedy się dzieje... Coś - co jest zupełnie nie na miejscu. Jedna z Twoich dłoni ląduje na brzuchu, druga na dłoni Michała.
-Michał, Amelka... - Twój brat patrzy na Ciebie zaskoczony.
-Karina, nie możesz wiedzieć czy to dziewczynka... To za... - Urywa po podąża za Twoim wzrokiem. Na kanapie w miejscu gdzie siedzisz, między Twoimi nogami tworzy się czerwona plama. -DAGMARA!
Krzyk Michała, sprawia że zamierasz. Widzisz co dzieje się wokół Ciebie, widzisz panikę na twarzach zgromadzonych. Sama jesteś w stanie myśleć tylko z swoim dziecku.
Tylko o swojej córeczce i mimo że Michał twierdzi że nie możesz wiedzieć, Ty wiesz.
Boisz się. Boisz się bardziej niż tamtej nocy.
Twoje myśli nie potrafią przepuścić do siebie nic więcej, prócz modlitwy:
- Boże, nie odbieraj mi mojej siły.
- Boże, nie odbieraj mi największego szczęścia w moim życiu.
- Boże, nie zabieraj mi mojego dziecka!
Śmierć dziecka, zabija.
Śmierć każdego pacjenta zabija część lekarza.
Śmierć małego pacjenta zbija podwójnie.
Nie idź na medycynę, bez stalowych nerwów.
Nie myśl już o tym co się stało. Bardzo Cię proszę. :*
OdpowiedzUsuńJak ja doskonale rozumiem Karinę...
Właśnie tego obawiałam się najbardziej.... Karina nie może się załamać i poddać.... musi spotkać kogoś, kto pomoże jej pogodzić się ze śmiercią dzidziusia. Mężczyzny, który na prawdę ją pokocha.
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że stalowe nerwy, o których mowa w tekście pisanym kursywą nie puściły jeżeli faktycznie miało coś takiego miejsce. Bycie lekarzem - sprawa ciężka.
OdpowiedzUsuńCo do 'przerażenia', nie wiem dlaczego, ale doszukuję się winnego w otoczeniu Michała. Bałam się nawet, że wyskoczy zza zasłony na urodzinach. Oby Karina nie straciła dziecka, oby dawało jej dalej siłę :*
Nie potrafię tu napisać nic składnego, bo ten temat jest dla mnie szczególny. Powiem tylko tyle, że ona nie zasługuje na tyle cierpienia. Jesteś zła :(
OdpowiedzUsuńŚmierci dziecka nie wytłumaczy żadna ideologia, żadna filozofia, tego nie da się zrozumieć i tak po prostu zaakceptować, jeśli ktoś to akceptuje, to znaczy, że nie ma za grosz serca. Karina nie zasłużyła na aż tyle cierpienia, ale ja mimo wszystko rozumiem ten zamysł. To niby zwykły wytwór wyobraźni, ale pisanie o takich rzeczach ułatwia pogodzenie się z własnymi tragediami.
OdpowiedzUsuńJak zwykle nie potrafię znaleźć odpowiednich słów... To, co tworzysz, niezwykle do mnie przemawia. Jest piękne, ale zarazem bolesne... Nie potrafię ubrać w słowa swoich uczuć, przepraszam.
OdpowiedzUsuńNie wybieram się na medycynę, nie mam stalowych nerwów.
OdpowiedzUsuńCzytając to, aż cała dygotałam ze strachu i pewnego rodzaju rozpaczy.
Błagam nie zabijaj ich. Znowu gdy czytam kolejny rozdział twojego opowiadania mam łzy w oczach. Chciałabym zobaczyć te nigdy nieopublikowane materiały o Miśku. Strata dziecka to najgorsza rzecz dla kobiety, dla matki, nie życzę tego nawet największemu wrogowi. Kim jest ta osoba mówiąca łamaną angielszczyzną zarywająca do Kariny ?
OdpowiedzUsuńPrzepraszam za mój komentarz, nie jest on godzien tu być
POZDRAWIAM
WINIAROWA:(
Boże, nie odbieraj Karinie jedynej radości życia! Przecież ta mała istotka to jedyna rzecz, która trzyma ją przy życiu :( Nie chcę do siebie dopuścić tych słów, które powtarzasz w prawie każdym rozdziale- że oddech córeczki będzie ostatnim matki. Jeszcze nie teraz, proszę! Zaczynam się do nich przywiązywać. A Winiar jest cudownym bratem, i czuję, że będzie świetnym wujkiem dla Kruszynki *.*
OdpowiedzUsuńPomysł na prezent jest świetny :D Ciekawa jestem który siatkarz tam próbował podrywać Karinę :D I nie wiem czy mam rozumieć, że jak zobaczył, ze ona jest w ciąży to odpuścił? Potem zrobiło się tak sielankowo, gadają sobie, jest miło, a tu nagle ta czerwona plama :O Przecież ona nie może jeszcze umrzeć! Mam nadzieję, że wszystko będzie dobrze :)
OdpowiedzUsuńhttp://byc-obojetna.blogspot.com/ zapraszam na nowy :) btw, możesz mnie informować o nowościach u siebie? Bo zawsze tutaj wchodzę i jestem zaskoczona, że dodałaś nowy rozdział :P