sobota, 1 czerwca 2013

Cierpienie.

Michał

       Są różne rodzaje bólu, czasami czujesz go tylko Ty, czasami ktoś Ci w nim towarzyszy. Jak jest z tym moim?
Chyba do końca sam nie wiem.
Każdy dookoła chodzi z cierpiętniczą miną, jest smutny, mówi o poczuciu pustki, odczuwaniu braku jakiegoś ważnego elementu. Tylko czy to ważne?
Czy to może się równać z tak ogromnym wewnętrznym bólem, który paraliżuje całe życie?
       Kochany Pamiętniku, dzisiaj znalazłem pamiętnik Kariny, znalazłem w nim kartkę ze swoim imieniem, podpisaną: "Gdyby coś poszło nie tak."
  • Sąd wiedziała?
  • Dlaczego podjęła taką decyzję?
  • Czy to musi tak boleć?

Kilka prostych pytań, kilka prostych na nie odpowiedzi. Bo już rozumiem.

  • Czuje.
  • Kocha.
  • Musi.


Bo strata to wyrwanie serca - kawałka duszy.
Z tą tylko różnicą że serce wróci na swoje miejsce, z nową blizną - ale wróci: bo mam syna, żonę...
Tylko ten kawałek duszy, który mogłem dzielić tylko z nią... On nie powróci nigdy. Chyba że powróci ona.


Karina

      Budzisz się co jakiś czas, nie często jesteś wtedy sama. Zawsze ktoś przy Tobie siedzi. Mama, Michał, Dagmara, Tato.
I tylko obraz który widzisz przed sobą, mówi Ci że to nie jest zwykły sen, bo widzisz coraz bardziej wydatny brzuch, wiesz że kiedy zamkniesz oczy, obudzisz się za tydzień, może dwa, a może więcej. Ale wiesz też, że wszystko jest dobrze. Że ono żyje, że nic mu nie jest. A przecież o to walczysz.
Chcesz zobaczyć tę małą istotkę, choć raz wziąć ją w ramiona, poczuć jej ciężar, miękkość jej skóry...
Widzisz ból w oczach najbliższych, chciałabyś im powiedzieć żeby się nie smucili, że Ty jesteś szczęśliwa, bo możesz dać swojemu dziecku życie.
I już nawet nie myślisz o wszystkim tym co się stało, zanim dowiedziałaś się o ciąży...

     Uchylasz powieki. Nie ma przy Tobie nikogo bliskiego, tylko przy oknie stoi ktoś bardzo wysoki. Odwraca się powoli, a Ty widzisz łzy płynące po Jego twarzy.
-Karina? - Słyszysz jak jest zdziwiony, że się obudziłaś. Podchodzi do Ciebie i chwyta Twoją dłoń. - Powinienem... Ja... Boże... 
Opiera czoło o Twoją niemal bezwładną dłoń, Ty jednak ostatkami sił, próbujesz dać mu znać, że słyszysz.
Podnosi głowę, patrzy w Twoje oczy.
-Czemu nigdy nie zdobyłem się na odwagę? - Masz ochotę zmarszczyć czoło, nie wiedząc co chce Ci powiedzieć, a jednocześnie pospieszyć go, wiedząc że zaraz znowu zaśniesz.
-Zawsze byłaś tylko siostrą Michała. Młodszą siostrą Winiara. A ja głupi, uważałem że dlatego... Że nie mogę nawet myśleć o tym że... Karina kocham Cię. Zawsze kochałem, tylko było mi brak odwagi, tak bardzo było mi jej brak... - W tym momencie otwierają się drzwi Twojej sali, stoi w nich Twój brat, zaskoczony widokiem kolegi. Wiesz więc, że zapewne nie słyszał tego, co Ty przed chwilą.
-Marcin? A co Ty tu robisz? - To ostatnie co słyszysz zapadając znowu w sen.
Zastanawia Cię, jak wyglądałoby Twoje życie, gdyby Marcin miał w sobie więcej odwagi... Może nigdy by Cię nikt nie zgwałcił? Może teraz byłabyś szczęśliwa u Jego boku? Może nazywałabyś się już Możdżonek... Wiesz jednak, że gdybanie nic nie zmieni, a Twoje serce należy tylko do dziecka.

Bo przecież...
  • To ono- pozwala Ci jeszcze żyć.
  • To ono - wyrwało Cię z ramion depresji.
  • To ono - jest dla Ciebie całym światem.

Bo chyba nigdy nie kochałaś Marcina, prawda?


Cześć. Wiem, nie było mnie tu tak dawno...
Ale studiując medycynę, jedyne na co się ma czas to... Szpital.
Wiecie co? Też chciałabym mieć dziecko ( a teraz idę się leczyć butelką rumu i Piratami z Karaibów ). 

środa, 17 kwietnia 2013

Ból.

  • Po raz kolejny leżysz na plecach, wpatrzona w biały sufit.
  • Po raz kolejny słyszysz na korytarzu krzątaninę dziesiątek ludzi.
  • Po raz kolejny trzymasz dłoń na swoim brzuchu, czując dominujące przerażenie o dobro swojego dziecka.

                   -Pani Karino? - Słyszysz jak ktoś wchodzi do Twojego pokoju, podnosisz wzrok, by rozpoznać w mężczyźnie swojego lekarza.
-Niech mi Pan powie, że nic jej nie jest. - Lekarz przygląda Ci się w zadumie, nic nie mówiąc siada na krześle przeznaczonym dla gości i przygląda się Twojej twarzy.
-Przeszła Pani bardzo dużo, może mam zawołać Pani rodziców bądź brata? Są na korytarzu. - Chwytasz się kurczowo dłoni lekarza.
-Nie. Chcę wiedzieć. Teraz. - Jego oczy są zmęczone, widzisz w nich coś na kształt zrozumienia. Może ma własne dzieci?
-No więc dobrze. Pani Karino, ciąża jest zagrożona. W stopniu znacznym. - Zaciskasz palce na przegubie lekarza, czując jak robi Ci się słabo.
-To nie wszystko. Prawda? - Pytasz spokojnie, na co lekarz tylko wzdycha.
-Po tym co się stało... Dostała Pani leki. Pani organizm je odrzucił. Możemy teraz ratować Pani zdrowie, bądź życie dziecka. Jest Pani młoda, ma przed sobą całe życie... - Słysząc jak najwyraźniej chce Cię przekonać do czegoś, co nawet nie chce przejść Ci przez myśl, przerywasz mu:
-Nie! - Twardo spoglądasz prosto w Jego twarz. - Dziecko jest najważniejsze. Rozumie Pan? Nie liczy się kompletnie nic więcej. Tylko Ona! 

                   -Karina? - Odwracasz wzrok od ściany, widzisz w drzwiach swojego Brata. I już wiesz, że lekarz powiedział Jemu i rodzicom jak wygląda sytuacja.
-Nawet nie próbuj mi tłumaczyć, że to co robię jest głupie, czy bez sensu. 
-Nie miałem zamiaru. - Odpowiada, czym nieco Cię zaskakuje. - Rodzice będą próbowali na Ciebie wpłynąć, ja nie mogę. Zrobiłbym dokładnie to samo, gdyby chodziło o mnie i Oliwiera. I mama, czy ojciec podświadomie też to rozumieją, ale jesteś ich dzieckiem. Tym, czym to maleństwo jest dla Ciebie.
Pod Twoimi powiekami zbierają się łzy, wyciągasz dłoń, a Michał po chwili siada na skraju łóżka i tuli Cię w swoich ramionach.
-Dziękuję braciszku... Dziękuję. - Szepczesz, a po chwili tracisz świadomość.


Michał

                 -Jej organizm nie reaguje. - Słyszy z ust lekarza, zaciska powieki i przez szybę patrzy na bezwładne ciało swojej siostry. Ręka lekarza ląduje na Jego ramieniu. - Ona jeszcze walczy. Nie jestem tylko pewien czy o siebie. 
Tak doskonale rozumie słowa lekarza.
  • Ona nie walczy dla siebie.
  • Ona nie walczy dla niego, czy rodziców.
  • Ona walczy dla dziecka - bo chce żeby żyło.
Nie ważne jakim kosztem.
Zaciska oczy, pod którymi gromadzą się łzy, a z pomiędzy Jego warg, wydobywa się szept:
-Boże, jeśli kiedykolwiek postawisz na mojej drodze tego, przez którego dzieje się to wszystko... Wybacz mi, ale nie cofnę się przed niczym.







Cześć.
Jestem Grześ i mam depresje wiosenną. 

Słyszał ktoś o czymś takim?

wtorek, 9 kwietnia 2013

Przerażenie.

                 Twoje dłonie delikatnie muskają aksamit pościeli, między palcami czujesz materiał tak delikatny, jak delikatna wydawałaś się sobie sama, jeszcze tak niedawno.
  • Byłaś dziewczynką. 
  • Małą dziewczynką.
  • Żyjącą w idylli dziewczynką.
Teraz stałaś się kobietą, w pełni świadomą. Kobietą, która wie czego chce od życia. Chce żyć dla swojego dziecka, chce pilnować - by Jego życie, było wspaniałe i pełne. Wypełnione po brzegi miłością, którą nosisz w sobie.
             Wstajesz powoli i przyglądasz się swojemu odbiciu w lustrze zawieszonym na drzwiach szafy, Twój brzuch już lekko zaokrąglony, oczy wyrażające niezmierną czułość, kiedy to właśnie na nim skupiasz swoje spojrzenie, dłonie które przestały w końcu drżeć na myśl o wyjściu z domu na samotny spacer.
Naciągasz na siebie szlafrok i schodzisz na dół, gdzie już urzęduje Twoja mama, całujesz ją w policzek i siadasz przy kuchennym stole by napisać się herbaty.

-Pamiętasz o urodzinach Michała? - Rzuca Twoja matka, a Ty oderwana od swoich myśli uśmiechasz się szeroko.

-Jasne. Nawet mam prezent! - Twoja rodzicielka kręci tylko głową, zna doskonale Ciebie, jak i Twojego brata i chyba już wie, że nie ma co liczyć na zwykły prezent w postaci kompletu pościeli.


           Goście Twojego brata, kręcą się po salonie. Śmieją w mniejszych grupkach, wznoszą toasty, w końcu decydujesz się że już pora, podchodzisz do odtwarzacza DVD i w porozumieniu ze swoją bratową, prosicie o ciszę. Ta zalega już po chwili, a Ty przyciskasz "play" na pilocie.
Na ekranie pojawia się film, jego tytuł brzmi:  
" Nigdy nie opublikowane materiały o Michale Winiarskim. "
Czujesz na sobie wzrok swojego brata i uśmiechasz się szeroko w Jego stronę.
Co chwilę ludzie dookoła wybuchają śmiechem, widząc Michała z miską Oliwierowej owsianki na głowie, albo słysząc Jego dziki śpiew pod prysznicem.

-Najlepszego braciszku! - Krzyczysz po zakończeniu filmu, na co zostajesz nagrodzona gromkimi brawami.

-Dobrze, że ja nie mam takiej siostry! - Słyszysz gdzieś obok, łamaną angielszczyznę. Odwracasz się w stronę kolegi Michała.

-Przyznaj że mu zazdrościsz! - Młody chłopak uśmiecha się szeroko.

-Wcale nie, wtedy nie mógłbym Cię podrywać. - Jego pewność siebie Cię peszy, odwracasz się przodem do niego i naumyślnie naciągasz lekko bluzkę prezentując swój niewielki jeszcze, ale wszystko mówiący brzuszek. Teraz to on się peszy.

-Ja... - Śmiejesz się pod nosem i odchodzisz, zostawiając go samego.


           Dochodzi północ, siedzisz na kanapie pomiędzy Mariuszem, a Michałem i słuchasz ich przekomarzań. Śmiejesz się do rozpuku.
I wtedy się dzieje... Coś - co jest zupełnie nie na miejscu. Jedna z Twoich dłoni ląduje na brzuchu, druga na dłoni Michała.
-Michał, Amelka... - Twój brat patrzy na Ciebie zaskoczony.
-Karina, nie możesz wiedzieć czy to dziewczynka... To za... - Urywa po podąża za Twoim wzrokiem. Na kanapie w miejscu gdzie siedzisz, między Twoimi nogami tworzy się czerwona plama. -DAGMARA!

Krzyk Michała, sprawia że zamierasz. Widzisz co dzieje się wokół Ciebie, widzisz panikę na twarzach zgromadzonych. Sama jesteś w stanie myśleć tylko z swoim dziecku.
Tylko o swojej córeczce i mimo że Michał twierdzi że nie możesz wiedzieć, Ty wiesz.
Boisz się. Boisz się bardziej niż tamtej nocy.
Twoje myśli nie potrafią przepuścić do siebie nic więcej, prócz modlitwy:
  • Boże, nie odbieraj mi mojej siły.
  • Boże, nie odbieraj mi największego szczęścia w moim życiu.
  • Boże, nie zabieraj mi mojego dziecka!


Śmierć dziecka, zabija. 
Śmierć każdego pacjenta zabija część lekarza. 
Śmierć małego pacjenta zbija podwójnie.
Nie idź na medycynę, bez stalowych nerwów.

czwartek, 4 kwietnia 2013

Kartka z pamiętnika. - Druga.

Michał
          "Patrzę na moją siostrę każdego dnia. Namówiłem rodziców na przeprowadzkę, dzisiaj wprowadzają się do domu, obok mojego. Dagmara staje na głowie, żeby pomóc im we wszystkim w czym tylko może, a ja? Ja patrzę na Karinę.
          Kiedy wszedłem do szpitalnej sali, tamtego dnia - zobaczyłem....
  • Wrak człowieka. 
  • Kobietę pokonaną. 
  • Cień mojej siostry.
Nie wiem jakie uczucia malowały się na mojej twarzy.
  • Przerażenie? 
  • Ból?
  • Strach o jutro?
          Patrząc na młodą kobietę, która była jedną z najważniejszych osób w moim życiu, nauczyłem się że łzy to coś naturalnego. Zawsze, zawsze ich unikałem. Wtedy nie potrafiłem.
Mimo to, byłem. Tak jak prosiła.
          To co stało się później... Kiedy dowiedziała się o dziecku, nie rozumiałem. Nie w pierwszym momencie. Ale wystarczyło spojrzeć na jej twarz.
To była jej iskra nadziei, świadomość że ma dla kogo żyć, że jest na tym świecie coś co może kochać ponad wszystko. Przed oczyma stanął mi Oliwier. I zrozumiałem.
Dziecko... Owoc miłość...
Czasami droga do tej miłości, jest bardzo dziwna. Czasami ta miłość, płynie tylko od jednej strony. I mimo tego wszystkiego,  byłem pewien, że niczego temu dziecku nie zabraknie.
           Teraz patrzę na jej roześmianą twarz i chyba tylko ja zdaję sobie sprawę, że budzi się w środku nocy zlana potem, a pierwsze co sprawdza to jej brzuch. Że gdyby nie to, co spłodził ten... Być może poddałaby się. Nie podźwignęła.

Boże, co chciałeś tym powiedzieć? Co udowodnić?
  • Czy za mało jest podłości na tym świecie?
  • Czy za mało jest bólu?
  • Czy za mało ludzie się starają, by ich bliscy byli po prostu szczęśliwi?
Wierzyłem. Wierzę. A może już przestałem? Dopomóż mi. Pozwól jej przetrwać. Daj jej siłę. "


                Unosisz wzrok i widzisz w oknie swojego Brata. Pisał. Uśmiechnęłaś się, kiedy spojrzał w Twoją stronę. Kiwasz mi głową i ruszasz w stronę nowego domu.
  • Pod sercem nosisz małą istotę, która jest sensem Twojego istnienia. 
  • Pod sercem nosisz dziecko, które stanie się oczkiem w głowie Twojego brata.
  • Pod sercem nosisz córkę, za którą oddasz swoje życie. Chociaż jeszcze tego nie wiesz.

 Czas się zatrzymał. 
Totalnie nie umiem pisać z perspektywy faceta, musicie mi wybaczyć. 

środa, 27 marca 2013

Kartka z pamiętnika. - Pierwsza


Karina
          " Zastanawiało Cię kiedyś, jak czuje się kobieta, którą pozbawi się jej całej esencji? Kiedy całe jej ciało, przepełnia jeden wielki ból, który niczym jest jednak, przy bólu jaki odczuwa sobą emocjonalną.
Nie?
To przykre.
Bo widzisz, to jest tak, jakby wszystko co jasne, zniknęło z powierzchni ziemi, a to co ciemne, stało się ciemniejsze, mroczniejsze, bardziej złe... Nie ma już przyjaźni, ciepła i miłości.
Tylko ból.
Pustka.
Czy każda potem podnosi się tak jak ja? Nie wiem. Naprawdę nie wiem.
Ja jednak dostrzegłam małe światełko w całej tej beznadziejności. Delikatny dotyk, kojarzący się z muśnięciem motyla. Dotyk dziecka, którego notabene czuć jeszcze nie powinnam.
Pewnie wiele powie, że to z mojej strony najgorsza decyzja jaką mogłam podjąć, bo to dziecko będzie mi przypominać o tym co się stało. Ale ja zapytam inaczej:
  • Czy to ono samo, prosiło się na świat?!
  • Czy to ono samo, chciało być tak poczęte?! I wreszcie...
  • Czy to ono samo, nie ma prawa decydować o swoim życiu?!

A ja, jako matka - czy mam prawo zabić to maleństwo, które rozwija się w moim wnętrzu?
  • Które już teraz, jest moim dzieckiem.
  • Które już teraz, karmi się tym, co mu daję.
  • Które już teraz, żyje!

Powiedz mi, mogłabyś? Mogłabyś zabić coś, co jest częścią Ciebie? Bo ja nie potrafię.
Drogi pamiętniku, zwracam się bezpośrednio do Ciebie na końcu. Dla mnie jesteś kobietą, odbiorcą moich myśli i uczuć. Tobie powierzyć mogę każdą tajemnicę.
I kiedyś dostanie Cię moje dziecko. Przeczyta - co tu napisałam.
A kiedy zapyta czy żałuję, odpowiem prosto:
Nie.
Bo jak, mogłabym żałować -
  • że dałam życie, nowemu człowiekowi,
  • że pokochałam, niewielką istotę, która była dla mnie wtedy wszystkim co miałam,
  • że... Kiedy dowiedziałam się o jej istnieniu, już na zawsze zagościła w moim sercu.

Boże, proszę Cię o jedno: Nie dopuść nigdy, by moje dziecko czuło się tak upodlone. By zatraciło siebie.
A może dopuść...
Bo jeśli zaraz potem, odkryje takie piękno jakie ja odkryłam w sobie, znajdzie takie pokłady miłości o jakich ja nie miałam pojęcia...

Boże, miej je w opiece.

Wybierz inną drogą, niż taką - jaką Wybrałeś dla mnie. "


O nic nie pytaj. Poczuj.

poniedziałek, 18 marca 2013

Krzyk.

                    Twoje dłonie spokojnie spoczywają na kołdrze. Obok szpitalnego łóżka, stoją Twoi rodzice i Brat, a nad nimi niczym kat mający dokonać wyroku - lekarz.

-Niestety, incydent przez który Pani się tu znalazła... Będzie miał następstwa. - Widzisz zdezorientowaną minę ojca, coraz większe oczy matki - napełniające się łzami i minę Michała mówiącą klarownie, że jest w stanie zabić.

-Zgodnie z prawem, może Pani dokonać aborcji. - W momencie kiedy padają te słowa, wszystkie cztery pary oczu, zwracają się w Twoją stronę. A Ty? Ty jakby bezwiednie, kładziesz dłoń na swoim płaskim brzuchu, poruszasz na nim delikatnie palcami, oczami wyobraźni widzisz jak powoli się zaokrągla.

-Nie. - Twój głos, tak rzadko używany - bo nadal rozmawiasz tylko z Michałem, zaskakuje wszystkich.

-To moje dziecko. Tylko moje. - Mówisz to z naciskiem na dwa ostatnie słowa, widzisz jak matka chce protestować, jak ojciec blednie. Nie masz siły spojrzeć na Brata.

-Mamo, a Ty? Mogłabyś je zabić? - Pytasz z niespotykanym - jak na siebie spokojem, odwracając od niej wzrok. Ponownie kierujesz go na swój brzuch. Czujesz jak łóżko ugina się pod czyimś ciężarem.
Palcami Michał podnosi Twoją głowę do góry - tylko na Jego dotyk, nie reagujesz obrzydzeniem.

-Kara? Jesteś tego pewna? - Widzisz w  Jego spojrzeniu wiele sprzecznych emocji, ale to co jest najwyraźniejsze to wiara w Ciebie, w Twoją decyzję i absolutne się z nią pogodzenie.

-Tak Michał. Jestem. - Mówisz cicho, na co Jego dłoń ląduje na Twojej.

-Będę wujkiem. - Mówi wesoło, chociaż wiesz że to tylko maska. Że On mówi to specjalnie, bo przecież nie cieszy Go to, co Ci się przytrafiło. Tylko... Wiesz, że jako jedyny zaakceptuje każdą Twoją decyzję bezwarunkowo, tak jak zrobił to teraz. I zawsze będzie przy Tobie. Tuż obok.
Obdarzasz wszystkich obecnych w Twojej szpitalnej sali, nieśmiałym uśmiechem i już wiesz, że to co się wydarzyło nie ma najmniejszego znaczenia.


  • Bo już teraz - kochasz dziecko które nosisz w sobie.
  • Bo już teraz - nie pamiętasz tego co zostało Ci zrobione.
  • Bo już teraz - masz świadomość bliskości, najlepszego Brata na świecie. 


Uważam, że nie wyszło. Pewna osoba jednak, z uporem maniaka suszy mi łeb, że jednak tak. 
Powiedzcie mi, ale szczerze: Co o tym sądzicie? 

poniedziałek, 11 marca 2013

Szał.

                 Cichy szmer, głośny gwar... Pośpiech, spowolnienie... Tłumy, pustka...
Stojąc na środku chodnika, czując jak powoli przemakasz. masz w głowie tylko to. 

Jeden oddech, drugi... Organizm nie chce się poddać, choć Twoim zdaniem - powinien. 
Przechodnie mijają Cię, bezczelnie gapiąc się na to jak wyglądasz. I nikomu, absolutnie nikomu nie przychodzi do głowy, że może to wcale nie Twój wybór. 

Czujesz jak Twoje dłonie drżą. Jak słone krople łez, mieszają się z kroplami deszczu. 
Czujesz dotyk...
Odwracasz się z gwałtownością, o jaką się nie podejrzewałaś. Obok stoi mężczyzna, z zatroskanym spojrzeniem. 
Ty widzisz w nim jednak tylko jedno - zło. 
Cofasz się o krok, On zaskoczony unosi brwi, a jego wyciągnięta dłoń nadal "wisi" w powietrzu.

-Hej? W porządku? - Słyszysz Jego głęboki i kojący głos i masz ochotę wpaść w Jego ramiona i płakać. Miast tego, odwracasz się na pięcie i uciekasz przed siebie. 

                Wpatrujesz się w białą, szpitalną ścianę. 
  • Jesteś tu, bo zostałaś zgwałcona. 
  • Jesteś tu, bo pochorowałaś się po tym,  jak cała przemokłaś. 
  • Jesteś tu, bo masz depresję. 

                Nikt nie może Cię dotknąć. Nikt nie może się zbliżyć. 
Wciąż uparcie milczysz, a jedyne na co masz ochotę to silne ramiona brata, który:
  • po dwóch dniach, 
  • po podróży na złamanie karku,
  • po grubej awanturze ze swoim pracodawcą,
wpada do Twojego szpitalnego pokoju. Wtedy On, jako pierwszy może Cię objąć. 
I wtedy znowu zaczynasz płakać.
I mówisz. 
Opowiadasz o tym, jak zostałaś pozbawiona cnoty. 
Opowiadasz o tym, jak została poczęta Twoja córka. 
  • I nie masz pojęcia, że nigdy jej  nie wychowasz, bo zrobi to Twój  brat. 
  • I nie masz pojęcia, że kiedyś to właśnie On, znajdzie jej ojca. 
  • I nie masz pojęcia, że pierwszy oddech Twojej córki, będzie Twoim ostatnim. 



Po latach, Szelma wraca.
Szelma wraca z nigdy nie skończoną historią. 
Tak drogie Panie, historią, która wbrew pozorom ma siatkówkę w tle.